czwartek, 7 sierpnia 2014

Z twarzą Marilyn Monroe


Dziś byłaby staruszką, lecz mało kto o tym myśli, ponieważ wszyscy pamiętają ją jako platynową blondynkę i wyidealizowany obiekt męskich westchnień z piosenki Myslovitz. Sława Marilyn Monroe przetrwała dłużej niż ona sama. Żywiąc się plotką, spekulacjami i wspomnieniami, nawet po 52 latach od śmierci aktorki, pamięć o niej nadal ma się dobrze. 

Zanim Monroe dostała się do świata Hollywood nazywała się Norma Jeane Mortenson i pracowała jako fotomodelka pin-up. Na początku była raczej kiepsko opłacaną aktorką, w porównaniu z kolegami z branży, nie otrzymywała tak hojnej gaży. Scenę w „Pół żartem pół serio”, w której wypowiadała słowa "To ja, Sugar", powtarzano aż 60 razy, w innej widać, jak wodzi oczami za tekstem, gdyż nie była w stanie zapamiętać kilku kwestii. Na plan filmu „Książę i aktoreczka” notorycznie się spóźniała i była trudna we współpracy, a zdjęcia do filmu „Pokochajmy się” przedłużono aż o 28 dni z powodu notorycznej absencji gwiazdy. Podobno sama o sobie powiedziała „Jestem samolubna, niecierpliwa i trochę niepewna siebie. Popełniam błędy, tracę kontrolę i jestem czasami ciężka do zniesienia. Ale jeśli nie potrafisz znieść mnie kiedy jestem najgorsza, to cholernie pewne, że nie zasługujesz na mnie, kiedy jestem najlepsza.” Czasem faktycznie była nie do zniesienia, mimo to, twórcy kina ją uwielbiali. Truman Capote to właśnie ją chciał obsadzić w głównej roli w "Śniadaniu u Tiffany’ego", a Jean-Paul Sartre pragnął, by zagrała w filmie "Freud" opartym na jego scenariuszu. Zdjęcie autorstwa Gene’a Kormana z filmu "Niagara" z 1953 roku, posłużyło natomiast Andy’emu Warholowi jako inspiracja do wykonania serii słynnych portretów nieżyjącej już aktorki. 

Wygrane w licznych konkursach zapewniły jej tytuły „Dziewczyny z Wigorem, „Królowej Karczocha”, „Miss Sernika”, nawet „Dziewczyny Miesiąca” z rozkładówki Playboya. Nigdy jednak nie stała się szczęśliwą posiadaczką Oscara, mimo iż uchodziła za dobrą aktorkę komediową. Ze scen filmowych znamy ją jako kokietkę, emanującą sexapealem, pewną siebie kobietę. Innym razem jawi nam się jako słodka, nie do końca rozgarnięta dziewczyna, która sama nie ma najlepszego zdania o swojej inteligencji. W gruncie rzeczy Marilyn była oczytana i chętnie pogłębiała swoją wiedzę. Swoje myśli, spostrzeżenia na temat życia, marzenia, zapisywała w notesach, kalendarzach, a nawet na serwetkach hotelowych. W ten sposób, w dwóch opasłych kartonach stworzyła pokaźną kolekcję zapisków, które służą dziś odczarowaniu, a może i podtrzymaniu rozmaitych mitów na jej temat.

Na ekranie Marilyn przywdziewała maskę, przyklejała uśmiech, przybierała pozy budując postać jaką chcieli widzieć w niej inni. W efekcie, jej życie było zbyt krótkie, zbyt naszpikowane samotnością i napiętnowane plotkami. Nawet śmierć nie uwolniła jej od dwuznacznych komentarzy, insynuacji na temat seksualnych upodobań i plotek o romansach. Podobno w jej pościeli wylegiwało się wielu mężczyzn na czele z braćmi Johnem i Robertem Kennedy. Obok domysłów na temat jej samobójczej śmierci pojawiają się też takie, które wskazują jednego z kochanków jako winnego morderstwa. Inna wersja mówi, że aktorce podano narkotyk, a następnie, podstępem nagrano sekstaśmę z jej udziałem. Nagranie rzekomo miało zamknąć jej usta w kwestiach niewygodnych dla wysoko postawionych ludzi. Sprawy potoczyły się jednak wbrew planom. Domniema się, że aktorka, odzyskawszy przytomność umysłu, uświadomiła sobie co się stało i z goryczy popełniła samobójstwo. Jeszcze inna wersja nie pozostawia złudzeń, że kiedykolwiek poznamy prawdę o powodach jej śmierci. Zgodnie z nią, Marilyn celowo wzięła zbyt dużą dawkę leków, chcąc upozorować próbę samobójczą. Miało to na nowo wzniecić jej gasnącą wówczas gwiazdę. Jak wiemy, nie udało się ani ożywić kariery, ani wyrwać Marilyn z objęć Morfeusza.

Aktorka zdawała sobie sprawę z dwoistości swojej natury, z tego, że mieszkają w niej dwie osoby – błyskotliwa i zabawna na ekranie, samotna i wystraszona poza nim. Ta pierwsza Marilyn była obiektem pożądania i uwielbienia, ta druga miała kompleksy, chodziła do psychoterapeuty i zażywała medykamenty. Pozbawiona rodzicielskiej miłości, uwikłana w nieudane małżeństwa i przelotne romanse, prawdziwa Marilyn wciąż marzyła o byciu kochaną. Pragnęła uwagi, jednak, kiedy zainteresowanie cichło, pozostawała sama ze sobą. Świadkami jej smutków i rozterek były tak naprawdę ściany jej mieszkania, a powiernikami, zapisywane karty notesów. 

Poszczególne role aktorskie sprawiały, że z twarzą Marylin Monroe, Norma Jeane Mortenson  zawsze była kimś … kimś innym, nie sobą. Można więc zaryzykować, że Marilyn Monroe, tak naprawdę nigdy nie istniała. Była tylko aktorską kreacją stworzoną przez producentów filmowych, kobietą z wymyślonym nazwiskiem, kalką wizerunku Jean Harlow, platynową blondynką, uosobieniem męskich westchnień i dziewczyną o nieśmiertelnej sławie. Taką widzimy ją w wielu wnętrzarskich aranżacjach, bo taką – promienną, seksowną i niezwykle kobiecą pragnie ją pamiętać świat.


źródło: zasłony kupisz na rena.pl pinterest.com
źródło:aliexpress.com
źródło:room-decorating-ideas.com
źródło: ecx.images-amazon.com, giftsbymeeta.com
źródło: deco-de-maison.com

źródło: czterykaty.pl, podobne zasłony makarony kupisz na rena.pl

Dziękuję za odwiedziny :) Jeśli podobają Ci się moje teksty wyraź to w komentarzu, podziel się tekstem ze znajomymi lub zaproponuj mi współpracę. A... i często odwiedzaj Lovearti Studio :)

                                                                                                                   Pozdrawiam, Joanna (JOKUKO design)

2 komentarze:

  1. Z twarzą Marilyn Monroe... wygląda ta całkiem fajnie :) Wiadomo co za dużo to nie zdrowo, ale te poduszki na sofie bardzo dobrze się prezentują. A więc piosenkę słyszeliśmy, książki przeczytaliśmy, a teraz podobno ma powstać o niej serial :) Ciekawe, czy spowoduje to jeeeeeszcze większe zainteresowanie jej osobą:).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo. O serialu nie wiedziałam. Ciekawe czy wniesie coś nowego.
    pozdrawiam JOKUKO

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...